piątek, 26 lutego 2010

Spłodzenie Pana Bum-Buma

środa, 24 lutego 2010

Szoping

Wielki szoping w pasażu – zjawisko częste ostatnio i powszechne zjawisko. Wszędzie dookoła ludzie, doznania. Ciuchy, ciuszki, lody. Dobrze się ubrać to jest to. Włożyć kubraczek i do iglo, do nosa marsz. Farsz, farsz, kasza, mecz, szepcz mi, szepcz mi, szepcz mi, szepcz.
Pan Bum-Bum poszedł z Rumbą do Pasażu Grunwaldzkiego. Udał się tam tylko dla towarzystwa, lubił czasami sobie wychodzić z ludźmi do pasażu. Kto wie, ile razy jeszcze mu dane będzie z nimi tak sobie wędrować i ich widzieć. Z szopingu to radosne wspomnienie przynajmniej pozostanie – pełne kolorów i kanonu piękna dostatek.
- Muszę kupić sobie buty – powiedziała Rumba – galowe buty muszę sobie kupić, bo w pracy wymagają ode mnie butów galowych wymagają, a ja tylko przy telefonie siedzę.
- Dobrze, dobrze – odpowiedział Pan Bum-Bum- chodźmy sobie buty oglądnąć. Radą służyć będę
Przed naszymi bohaterami ukazały się rzędy wspaniałych kozaków na mniejszym, większym lub bez obcasa. Lśniące, zamszowe, skórzane, drogie i tanie, o numerach większych i mniejszych, a i sklepów było ze 4 miliony.
- Może takie, a może takie? – żonglował Bum-Bum butami i pukał obcasem w głowę Rumbę lumbe
- Dobra – zakomunikowała Rumba - to jakby co to wrócimy tu sobie i kupię te buty, i kupię też tamte kupię. I kupię najkwaśniejszy lód kupię na świecieeeeeeeeeeeeee!!!!
- Dobra, dookoła idziemy idziemy dookoła – odpowiedział na to Pan Bum-Bum – idziemy podskokiem radosnym okiem idziemy nie zamykając
- Idziemy idziemy kręcimy się wkoło lamparampa
Wędrowali sobie wędrowali, przymierzali i wracali. Ocierali się o ludzi i ich zjadali. Widelcem, widelcem na talerzu. Jak świni zraz wielka społeczna całość konsumencka raz dwa raz dwa
- Chodźmy już stąd – w końcu powiedziała Rumba wymiotując na małą dziewczynkę
- No głowa mnie boli, ale nie masz butów przecież - odpowiedział Pan Bum-Bum wycierając malucha chusteczką haftowaną
- Nie ma butów, idziemy sobie – stanowczo wykrzyknęła Rumba lumba i dodała z innej beczki jakby przypomniał jej się najstraszniejszy koszmar – ja nie mam 60kilo mam kilo 50!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nie martw się Rumbo, nie martw się Panie Bum-Bum to już koniec. To wyjście już. Wyjście tuż tuż.
Kolorowe światełka znikały z każdym krokiem. Pan Bum-Bum i Rumba nafosforyzowani udali się prosto do Pana Tramwaja.

wtorek, 16 lutego 2010

Wizyta u dentysty


Pewnego dnia 3 tygodnie wstecz Pan Bum-Bum jadł chleb. Gryzł sobie gryzł i połamał mu się ząb.Nie bolało go. Lecz zęba kawałka w buzi zabrakło. "Och, trzeba będzie do dentysty iść" - taka przeszła przez głowę Bum-Buma myśl. Nie po drodze było ciągle, ale wreszcie i do stomatologa się odnalazła scieżka w gąszczu. Wyszedł Bum-Bum Pan z domu swego. Zakluczył drzwi. Na chodniku śnieg, chrupiący pod nogami smakowicie. Następnie bankomat radośnie kolorowy
- Bankomacie bankomacie, co się stanie, co się stanie? - zapytał nasz bohater
- Będzie cię biło batami 15 żołnierzy syryjskich, a potem czeka cię upokorzenie na wzgórzu zgodnie z fatimską przepowiednią - odpowiedział Pan Bankomat
- Panie, panie pospiesz się, kurwa, lew, goni mnie lew!!!! - zniecierpliwiony Pan Z Wąsem zza pleców wykrzyknął
- Tak tak proszę Pana, nie martwić się proszę - odpowiedział Pan Bum-Bum, a bankomat wydał mu 150 złotych, inaczej PLN.
Ruszył więc chłopak do dentystki pani raźnym krokiem i był u niej 20 minut przed czasem. Nie musiał czekać, a został przyjęty od razu. Posadzony na krześle, a właściwie położony jak na leżaku na plaży, wielka lampa oświetlała mu głowę niesamowitym blaskiem. W trakcie robienia plomby, kiedy na wspomnianym krześle sobie leżał nieobyczajnie niemalże przyrodzenie prezentując na wierzchu, zdawało się Panu Bum-Bum, że nieźle musi mu z pyska walić, a no i też się nie mógł odpędzić od myśli, że ciągle pluje i że jeszcze flegma, która mu w gardle zalegała na światło dzienne wypłynie i zielona twarz kochanej dentystki się stanie faktem dokonanym. UFO UFO sialalalalala. Kiedy jednak wstał z fotela bohater superheros i zapłacił 120 złotych, to pomyślał: "Nie ma się czego wstydzić i nigdy nie było. Przecież ci ludzie i tak mają cię w chuju, a nawet nie mają cię nigdzie, więc i dlaczego się liczyć, przejmować jakimiś wydumanymi słowami w ich głowach krążącymi i nie napluć im do pyska zieloną mazią swoją"

niedziela, 7 lutego 2010

Posłuchajmy sobie

poniedziałek, 1 lutego 2010

Wykorzystaj swój czas

Nadszedł wiekopomny moment, przełomowa chwila szalona. Rozbłysła gwiazda, wybuchło niebo, oceany się podniosły a ludziom wyrosły ogony. Statki rozbiły się o góry lodowe, banki tańczą, pieniądze w otworach ludzkiego ciała znajdują schronienie. Och jakie ekstra akcesoria. Jaka piękna łopata do odśnieżania samochodu, a jak nie możesz otworzyć garażu, bo skuta lodem ziemia, to i siekiera się znajdzie i kilof nawet. Także, wiadomo, chwila ta nadeszła, najważniejsza, mimo że przebudzenie Buddy może i było dostojniejsze, Donalda Tuska decyzja o dłubaniu w nosie lub właściwie niedłubaniu też, kiedy go swędzi, ale nie dyskredytujmy tego czasu. Nadeszła chwila taka, że Pan Bum-Bum szedł sobie, wędrował po sieci, różne stronki, to tamto. Tak szedł sobie, kopał wirtualną szyszkę i nagle zwymiotował, przysłowiowo się zrzygał. Tylko ci się wydaje, że tu widzisz jakieś litery. Tak naprawdę usyfiony jesteś jak bocian, któremu skrzydło umarło i musi zamarznąć w tą zimę milionlecia.

Centrumreklamy.com