poniedziałek, 25 maja 2009

Łańcuch

Pan Bum-Bum udał się na przejażdżkę rowerową z empetrójką na uszach. Wyruszył spod klatki swojej wspaniałej. Pojechał Mostem Milenijnym a następnie obok Cmentarza Osobowickiego, dalej wzdłuż rzeki Odry, żeby w końcu ulica Kasprowicza go niosła. Jechał i jechał, koła turkotały, dotarł do przejazdu kolejowego niedaleko ulicy Koszarowej (to ulica Długosza czy Czajkowskiego nikt tego nie wie) i tam właśnie zdarzyła się rzecz najistotniejsza ze wszystkich rzeczy na planecie Ziemi, tam stracił możliwość pedałowania Pan Bum-Bum. Łańcuch mu spadł ot sobie tak. Nie spadł zwyczajnie, tylko jakoś inaczej jakby zły czar na niego rzucono, tak że nie dało się go ładnie założyć. Trzeba przyznać, że się zdenerwował chłopaczysko i przeklinał w kierunku martwej maszyny. Po chwili zaprowadził ją do parczku maleńkiego, gdzie ludzie nie słyszeli jego okrzyków i dalej siłował się z łańcuchem. Na nic. Utknął, zaklinował się i nie było żadnego ratunku. Pełen Wściekłości Pan Bum-Bum zdecydował się wyruszyć w swoją krzyżową drogę do domu piechotą. W trakcie podróży nieraz zaklinał swój los, niejednego przeklął człowieka, niejedną rzucił klątwę. Niejeden kurek z gazem odkręcił. Niejeden kurczak głowę stracił. Samiec Alfa penisa, nimfomanka łechtaczkę. Pies stracił pana a koło nigdy nie zostało wynalezione. Nie mówił nic nasz bohater jednak, milczał a jedynie w jego mózgu wulkany robiły krwawą dyskotekę, strzelaninę w samo południe na zachodzie dzikim. Po 20 minutach marszu zatrzymała go dziewczyna na rowerze:
- Łańcuch zerwałeś? – zapytała
- He? – odpowiada Pan Bum-Bum, ściągając empetrójkę z uszu
- Łańcuch zerwałeś? - ponowiła pytanie dziewczyna
- Zaklinował się – odparł Pan Bum-Bum a pot z czoła mu kapał na ręce czarne jak węgiel
- Aha – odpowiedziała dziewczyna i pojechała. Chciała się prawdopodobnie dowiedzieć o stanie roweru Pana Bum-Bum i zaspokoiwszy swoją ciekawość nie potrzebowała się mieszać w nieswoje ceregiele.
W każdym bądź razie szedł Pan Bum-Bum i szedł. Wymyślał kolejne scenariusze wojen, walk ulicznych. Wyobrażał sobie jak wybuchają koktajle mołotowa na korytarzu w akademiku, hotelu ośmiogwiazdkowym. W toalecie klubu ze wstępem 600 zł PLN. Tak szedł, prowadził rower, muzyka dudniła mu w uszach, kolejne przejścia dla pieszych, ludzie na rowerach mijali go w swoich znakomitych strojach sportowych. Bolca im sprzedał Pan Bum-Bum.
W końcu doszedł do domu, rzucił rower, trzasnął drzwiami od łazienki, umył ręce i ucieszył się, że nie musiał prowadzić tego roweru spod Korony, i że koło nie było zablokowane. Pogoda też była dobra na mały spacerek.

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna

Centrumreklamy.com